Spojrzałam przez okno i pierwsze co zobaczyłam to szare, zachmurzone niebo. Mój dosyć dobry humor od razu uległ pogorszeniu. Wstałam szybko z łóżka i poszłam do kuchni. Był już w niej mój tata, który robił naleśniki z serem i owocami.
- O widzę, że moja córcia wcześnie wstała.
- Spotykam się dzisiaj z Maribell i tylko dlatego już nie śpię.
- To bardzo dobrze. Chociaż dziś zjesz ciepłe śniadanie- podał mi talerz z dwoma dużymi naleśnikami i uśmiechnął się.
- Coś się stało, że jesteś taki szczęśliwy?- spytałam z ciekawością.
- Szef chce dzisiaj porozmawiać ze mną o awansie, dlatego muszę już iść. Nie chcę się spóźnić- podszedł do mnie i pocałował w czoło na pożegnanie.
-Powodzenia- krzyknęłam za wychodzącym już tatą.
Po zjedzeniu śniadania poszłam do łazienki się umyć. Spojrzałam w lustro. O dziwo byłam zadowolona z mojego wyglądu. Nie byłam brzydka, ale też nie jakoś specjalnie ładna. Ot, zwykła dziewczyna. Przynajmniej za właśnie taką się uważałam. Swoim wyglądem sporo się wyróżniałam na tle koleżanek. Jestem blondynką o niebieskich oczach. Mam też bardzo jasną karnację. Z tego powodu od razu widać, że jestem nietutejsza. Swoim wyglądem wzbudzam dosyć duże zainteresowanie wśród płci przeciwnej. Spotykałam się nawet z kilkoma chłopakami, jednak żaden nie okazał się być tym odpowiednim, tym jedynym. Po krótkiej chwili rozważań nad moim wyglądem umyłam się i uczesałam. Potem założyłam na siebie czarne leginsy, dłuższy sweter i ciemne balerinki. Spojrzałam w lustro- no to ci się dzisiaj udało- pochwaliłam samą siebie. Zadowolona wyszłam z domu, by po chwili spotkać się z przyjaciółką. Czułam, że będzie to dobry dzień.
Gdy dotarłam do kawiarni Maribell już w niej była. Siedziała przy stoliku i znudzona popijała swoją mrożoną kawę. Na mój widok od razu się rozpromieniła. Dosiadłam się do niej i zamówiłam gorącą czekoladę i cynamonowe ciasto. Śmiejąc się i długo rozmawiając nie zauważyłyśmy, że z wczesnego ranka zrobiło się południe.
- Oh nie! Zapomniałam, że mam się dzisiaj zaopiekować siostrą- powiedziała Maribell.
- W takim razie wychodzimy.
Wyszłyśmy z kawiarni i skierowałyśmy się w stronę domu Maribell. Postanowiłam, że ją odprowadzę, żeby spędzić z nią więcej czasu. Potem szybkim krokiem skierowałam się w stronę mojego domu. Nie mogłam się doczekać powrotu. Chciałam się dowiedzieć czy tata dostał wymarzony awans. Jednak nie pomyślałam, że od tego może zmienić się moje życie...
* * *
I jak Wam się podoba? Komentujcie, bo chcę wiedzieć czy w ogóle jest sens żebym to kontynuowała (:
Hm ... fajnie się zapowiada. Tylko trochę krótki rozdział. Czekam na następną notkę :*
OdpowiedzUsuń