poniedziałek, 23 grudnia 2013

Rozdział 1

     Obudziłam się o 7 rano. Było to dosyć wcześnie jak na mnie. Zazwyczaj w soboty spałam do godziny 10. Dzisiaj wstałam tak wcześnie bo byłam umówiona na spotkanie z Maribell. Przyjaźniłam się z nią odkąd przyjechałam razem z tatą do Meksyku. Za miesiąc miną dokładnie dwa lata od tamtego wydarzenia. Nie podoba mi się to miasto. Ludzie są jacyś dziwni, nie mili. Każdy myśli tylko o sobie, nie zważając na to co czuje ktoś inny. Jedyne co lubię w tym mieście to pogodę. Jest tutaj słonecznie i bardzo ciepło. Rzadko kiedy niebo staje się pochmurne. Niestety dzisiaj jest właśnie taki dzień.. 

Spojrzałam przez okno i pierwsze co zobaczyłam to szare, zachmurzone niebo. Mój dosyć dobry humor od razu uległ pogorszeniu. Wstałam szybko z łóżka i poszłam do kuchni. Był już w niej mój tata, który robił naleśniki z serem i owocami.
- O widzę, że moja córcia wcześnie wstała.
- Spotykam się dzisiaj z Maribell i tylko dlatego już nie śpię.
- To bardzo dobrze. Chociaż dziś zjesz ciepłe śniadanie- podał mi talerz z dwoma dużymi naleśnikami i uśmiechnął się.
- Coś się stało, że jesteś taki szczęśliwy?- spytałam z ciekawością.
- Szef chce dzisiaj porozmawiać ze mną o awansie, dlatego muszę już iść. Nie chcę się spóźnić- podszedł do mnie i pocałował w czoło na pożegnanie. 
-Powodzenia- krzyknęłam za wychodzącym już tatą.

Po zjedzeniu śniadania poszłam do łazienki się umyć. Spojrzałam w lustro. O dziwo byłam zadowolona z mojego wyglądu. Nie byłam brzydka, ale też nie jakoś specjalnie ładna. Ot, zwykła dziewczyna. Przynajmniej za właśnie taką się uważałam. Swoim wyglądem sporo się wyróżniałam na tle koleżanek. Jestem blondynką o niebieskich oczach. Mam też bardzo jasną karnację. Z tego powodu od razu widać, że jestem nietutejsza. Swoim wyglądem wzbudzam dosyć duże zainteresowanie wśród płci przeciwnej. Spotykałam się nawet z kilkoma chłopakami, jednak żaden nie okazał się być tym odpowiednim, tym jedynym. Po krótkiej chwili rozważań nad moim wyglądem umyłam się i uczesałam. Potem założyłam na siebie czarne leginsy, dłuższy sweter i ciemne balerinki. Spojrzałam w lustro- no to ci się dzisiaj udało- pochwaliłam samą siebie. Zadowolona wyszłam z domu, by po chwili spotkać się z przyjaciółką. Czułam, że będzie to dobry dzień. 
   Gdy dotarłam do kawiarni Maribell już w niej była. Siedziała przy stoliku i znudzona popijała swoją mrożoną kawę. Na mój widok od razu się rozpromieniła. Dosiadłam się do niej i zamówiłam gorącą czekoladę i cynamonowe ciasto. Śmiejąc się i długo rozmawiając nie zauważyłyśmy, że z wczesnego ranka zrobiło się południe. 
- Oh nie! Zapomniałam, że mam się dzisiaj zaopiekować siostrą- powiedziała Maribell.
- W takim razie wychodzimy. 
Wyszłyśmy z kawiarni i skierowałyśmy się w stronę domu Maribell. Postanowiłam, że ją odprowadzę, żeby spędzić z nią więcej czasu. Potem szybkim krokiem skierowałam się w stronę mojego domu. Nie mogłam się doczekać powrotu. Chciałam się dowiedzieć czy tata dostał wymarzony awans. Jednak nie pomyślałam, że od tego może zmienić się moje życie... 
                                                         *                *                 *

I jak Wam się podoba? Komentujcie, bo chcę wiedzieć czy w ogóle jest sens żebym to kontynuowała (: 

1 komentarz:

  1. Hm ... fajnie się zapowiada. Tylko trochę krótki rozdział. Czekam na następną notkę :*

    OdpowiedzUsuń