niedziela, 16 marca 2014

Rozdział 4

        -Pobudka śpiochu!
Poderwałam się, bo nie wiedziałam co się dzieje. 
-Za pół godziny jedziemy na zakupy- oznajmił tata? 
-Jak to? Która godzina?
-Za pięć dwunasta. Zbieraj się, śniadanie jest gotowe i stygnie w kuchni.
No świetnie, zaspałam. Nigdy wcześniej mi się to nie zdarzyło. W sumie się nie dziwię. Po tak męczącym dniu byłam wykończona. Potrzebowałam odpoczynku. Wstałam z materaca i poszłam się umyć. Umalowałam się i uczesałam, po czym zaczęłam szperać w walizce zastanawiając się co na siebie włożyć. Na zewnątrz było bardzo słonecznie. Pomyślałam, że jest dosyć ciepło, więc sięgnęłam po beżowe rurki i białą bluzkę na ramiączkach. Założyłam też kremowe sandałki.
-Blanca!
-Już idę tato!
Weszłam do kuchni, ale taty już w niej nie było.
-Pewnie czeka w samochodzie-pomyślałam. Wypiłam sok duszkiem i z pośpiechem zjadłam jajecznicę. Po czym wybiegłam z domu. Nie myliłam się. Tata czekał już w samochodzie wyraźnie poirytowany.
-Przepraszam. Nie gniewaj się na mnie- powiedziałam ze skruchą i szeroko się uśmiechnęłam. Tata spojrzał na mnie i odwzajemnił uśmiech. Odetchnęłam z ulgą, że nie jest zły i zakupy pójdą o niebo łatwiej. Po jakichś 15 minutach byliśmy na miejscu. Sklep był ogromny. Pierwszą myślą po wejściu o sklepu było : tylko się nie zgub. Trzymałam się więc cały czas taty. Odpowiedni dział znaleźliśmy dosyć szybko.
-No to wkraczaj do akcji. Daje ci wolną rękę. Rozejrzyj się tutaj, ja za chwilę wrócę. Pójdę kupić trochę garnków do kuchni- powiedział tata i zniknął za rogiem.
No tak, przecież kuchnia to zaraz po gabinecie najważniejsze miejsce w domu. Gdyby mógł przebywałby w niej całymi dniami- pomyślałam. Rozejrzałam się szybko i od razu rzuciło mi się w oczy ogromne łóżko. Było z bardzo jasnego drewna. Niemalże białego. Poukładane na nim było mnóstwo poduszek. Pomyślałam sobie, że muszę je mieć. Hmm, więc łóżko już mam. Teraz czas na resztę- stwierdziłam i ponownie zaczęłam się rozglądać. Tym razem wzrok padł na biurko wykonane z takiego samego drewna co łóżko. Pomyślałam sobie, że musi to być jakaś kolekcja. Postanowiłam znaleźć resztę podobnych rzeczy. Po około pół godzinie miałam wybrane łóżko, biurko, szafę, toaletkę i inne równie ważne rzeczy. Wybrałam też parę drobiazgów, aby mieć czym udekorować pokój. Były nimi m.in dwa średniej wielkości obrazy, z namalowanymi kwiatami. Uwielbiam kwiaty i wszystko co jest związane z ogrodem. Zadowolona z samej siebie zaczęłam szukać taty. Miał przecież wrócić za krótką chwilę, a minęło już sporo czasu. Weszłam w pierwszą alejkę, ale go nie znalazłam. Przeszłam całą długość alejki. Ani śladu taty. Przemierzałam każdą część sklepu po kolei, zaglądałam w każdy zakamarek i wreszcie usłyszałam głos taty. Rozmawiał z kimś. Chyba o tym, które garnki są lepsze. Ceramiczne czy gliniane. Czy jakoś tak. Podążając za głosem wreszcie dotarłam, do części z artykułami kuchennymi. Jak mogłam o tym nie pomyśleć? Przecież to było oczywiste, że był właśnie tam. Głupia ja. Zauważyłam go od razu. Rozmawiał z jakąś kobietą, która zawzięcie mu coś tłumaczyła. Nie chciałam mu przeszkadzać, więc postanowiłam jeszcze trochę pooglądać. Odwróciłam się gwałtownie i wpadłam na kogoś.
-Przepraszam- wybełkotałam po cichu i zaczęłam iść w swoją stronę.
-Nic się nie stało- usłyszałam w odpowiedzi.
Z wrażenia przystanęłam. Głos był cudowny. Po prostu piękny. Odczekałam krótką chwilę i powoli się odwróciłam. Zaczęłam wodzić wzrokiem po ogromnej sali. Aż w końcu go ujrzałam. Był po prostu piękny. Brunet z trochę dłuższymi włosami, lekko postawionymi do góry. Miał wyraźne rysy twarzy. Ubrany był w czerwoną bluzę z kapturem i szare, dresowe spodnie. Nie mogłam oderwać od niego wzroku. Aż do momentu, w którym spojrzał na mnie. Od razu spuściłam wzrok, lekko się zarumieniłam. Byłam strasznie zawstydzona. Szybkim tempem zaczęłam iść w stronę taty. Jednak przez całą drogę czułam na sobie wzrok chłopaka.
- No i co? Udało ci się coś znaleźć?
- Tak, wybrałam masę ładnych rzeczy. Chodź to ci pokaże.
Pociągnęłam tatę za rękę i poszliśmy w stronę działu z meblami do sypialni. Po drodze minęliśmy tego cudownego chłopaka. Niestety stał odwrócony plecami... Pokazałam tacie wszystkie meble jakie chciałam mieć w swoim pokoju. Spodobały mu się, więc poszliśmy złożyć zamówienie. Sprzedawca powiedział nam, że już jutro będą w moim pokoju. Strasznie się ucieszyłam. Powrót do domu pokonałam we wspaniałym humorze. Nawet tata się temu dziwił.

*     *     *
W tym samym czasie

-Wróciłem!- krzyknąłem wchodząc do domu. Nikt nie zareagował. Poszedłem więc na górę i usłyszałem wrzaski dochodzące z mojego pokoju.
-No strzelaj! Jak on biegnie, no jak?!
-Po prostu nie umiesz grać. Haha! 
-Sam nie umiesz! 
Wszedłem do pokoju w chwili gdy Luke rzucił się na Beau. Przez chwilę obserwowałem ich bójkę po czym sam do nich dołączyłem.
-Oboje nic nie umiecie! Kto jest najlepszy w fifie? Jai!
-No na pewno!
Zanosiliśmy się śmiechem jeszcze przez chwilę. 
-Spokój już- skwitował Luke- kupiłeś coś mamie?
-Tak. Zastawę stołową i jakiegoś kwiatka. 
Wyjąłem z torby postawionej koło drzwi duże pudełko i równie dużego kwiatka. 
-No, ładnie się spisałeś braciszku- pochwalił mnie Beau.
-Zamówiliście tort?
-Tak. Mama wróci około 18. Musimy zrobić jej niespodziankę. Może schowamy się w kuchni i gdy do niej wejdzie z zakupami, nagle wyskoczymy? Co wy na to?- zaproponował Luke.
-Świetny pomysł- odpowiedziałem niemal równocześnie z Beau. 
Była 16.30. Mieliśmy więc prawie dwie godziny na przygotowanie małego przyjęcia. Wysprzątaliśmy kuchnię, ozdobiliśmy ją balonami i kolorowymi serpentynami. Przygotowaliśmy też małe przekąski do jedzenia. Nagle usłyszeliśmy jak ktoś otwiera drzwi. Lala zaczęła szczekać i wesoło merdać ogonem. Szybko schowaliśmy się gdzie popadnie. Po chwili mama weszła do kuchni.
-Wszystkiego najlepszego! 
Wyskoczyliśmy z naszych kryjówek i uściskaliśmy mamę po kolei. 
-Mamy dla ciebie parę drobiazgów. 
Wyjąłem zza pleców zastawę obwiązaną kokardą. Luke podarował mamie kwiatka, a Beau przyniósł tort z palącymi się na nim świeczkami. Zaczęliśmy śpiewać głośne "sto lat"
- Nie musieliście. Aż nie wiem co mam powiedzieć. Prezent musiał kosztować fortunę- mówiła wyraźnie wzruszona mama.
-To drobiazg. W końcu raz w życiu obchodzi się czterdzieste urodziny- powiedział Luke i mocno przytulił mamę. 
-Zdmuchnij świeczki i pomyśl życzenie.
-Gotowe! 
Po chwili zasiedliśmy do stołu i zaczęliśmy jeść. Mama była strasznie szczęśliwa, a my razem z nią. Nawet nie zauważyliśmy kiedy dobiła godzina 22. 
-Idźcie już spać, musicie jutro wstać wcześnie. Ja tutaj posprzątam. Strasznie wam dziękuję.
-Nie ma za co, dobranoc mamo.
-Dobranoc skarby. 
Dostaliśmy po buziaku w policzek i poszliśmy do naszych pokoi. Przebrałem się w piżamę i usiadłem na łóżku. Musiałem poczekać, aż łazienka się zwolni. W tej chwili pomyślałem o tym, co przydarzyło mi się dzisiejszego dnia. Mianowicie, o ślicznej dziewczynie ze sklepu... 
                                               


                                              *             *           *
I jak się podoba? (:


2 komentarze:

  1. no naprawdę fajne opowiadanie :> tylko szkoda że tak długo nie ma nowego rozdziału :c czekam na nn .

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział super czekam na nn :* zerkniesz na mój blog? proszę! http://wordliwe.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń