środa, 28 maja 2014

Rozdział 6

     Gdy tylko rozległ się dzwonek na przerwę Ashley od razu do mnie podbiegła.
-Co takiego napisał ci Jai na ulotce? Opowiadaj, całą lekcję czekałam ze zniecierpliwieniem.
Ashley faktycznie wyglądała na bardzo zaciekawioną.
-Nic takiego. Dał mi swój numer- odpowiedziałam.
-Nic takiego?! Czy ty siebie słyszysz? Wiesz ile dziewczyn ci teraz zazdrości? Rozejrzyj się po klasie.
Miała rację. Większość dziewczyn siedziało w milczeniu i wpatrywało się w nas. Miałam wrażenie, że podsłuchują o czym rozmawiamy.
-Niby czego?- spytałam, chociaż powoli zaczęłam się domyślać. Przecież ten chłopak był mega przystojny.
-Jai to największy przystojniak w szkole. Prawie wszystkie dziewczyny za nim szaleją. Zwłaszcza tamta-
w tym momencie Ashley wskazała głową dziewczynę siedzącą naprzeciwko nas pod ścianą. 
Rozmawiała ze swoją koleżanką co chwilę na nas zerkając. Nie trudno było się domyśleć, że to my jesteśmy tematem rozmowy. 
-Kto to jest? 
-Megan. Jej ojciec jest ambasadorem znanej firmy. Dziewczyna uważa się za lepszą od innych. Patrzy na wszystkich z góry. 
- Tak jak teraz na nas?
-Dokładnie- Ashley popatrzyła w jej kierunku i zrobiła śmieszną minę. Rozbawiło mnie to strasznie. Kątem oka zauważyłam jak Megan popatrzyła na nią krzywo i razem ze swoją koleżanką wyszły z klasy.
-Łączy ją coś z Jai'em?- 
-No no, widzę, że zainteresowałaś się tym przystojniakiem- Koleżanka klepnęła mnie po ramieniu, a ja lekko się zarumieniłam. 
-Nie prawda- próbowałam zaprzeczać- Chcę tylko wiedzieć czy powinnam obawiać się Megan.
-Nic ich nie łączy. Jai nawet nie zwraca na nią uwagi, nie lubi takich plastikowych lalek. 
W tym momencie poczułam ulgę. Sama się sobie dziwiłam. Nie znam go kompletnie, a obchodziło mnie to, czy ma dziewczynę. Chyba coraz bardziej zaczynał mi się podobać. Przywołałam w myślach jego obraz gdy wszedł do klasy i uśmiechnął się do mnie. Poczułam ucisk w żołądku.
-Nie, nie, nie. Nie możesz się zakochać- karciłam siebie w myślach. 
Z moich rozważań wyrwał mnie dźwięk dzwonka. Po chwili do klasy weszła młoda i promienna kobieta. Mieliśmy mieć teraz lekcję sztuki. Domyśliłam się więc, że jest to nauczycielka tego przedmiotu. 
- Witam was serdecznie. Na dzisiejszych zajęciach zajmiemy się szkicem. Przygotowałam dla was kilka przedmiotów z pośród, których możecie wybrać jeden i go narysować. 
Nauczycielka postawiła na ławce z samego przodu kilka rzeczy. Były nimi m.in kosz z owocami, wazon z kwiatami oraz obraz, na którym namalowana  była jakaś kobieta. Pomyślałam sobie, że naszkicuję kwiaty. 
Po około 20 minutach mój rysunek był gotowy. Podeszłam, więc do biurka żeby pokazać go nauczycielce.
- Muszę przyznać, że masz talent. Ogromny talent- dodała po chwili.
-Dziękuję- uśmiechnęłam się serdecznie.
- Może miałabyś ochotę dołączyć do szkolnego kółka plastycznego? Spotykamy się co tydzień we wtorki. Teraz, gdy jest co raz cieplej mam zamiar zabierać uczniów w plener. Co ty na to?
- To świetny pomysł. Postaram się przyjść.
Ucieszyłam się z zaproszenia nauczycielki. Od dziecka lubiłam rysować. Pamiętam jak już w przedszkolu panie mówiły mojemu tacie, że powinien zapisać mnie na jakieś zajęcia żebym rozwijała swój talent. Tata jednak nigdy na to się nie zdecydował. Teraz wreszcie będę mogła szkolić się pod okiem kogoś kto ma o tym dużą wiedzę. Po lekcji sztuki czekały mnie jeszcze cztery inne lekcje. Czas szybko mijał i o godzinie 14 wyszłam ze szkoły. Ashley dogoniła mnie i część drogi wracałyśmy razem.
- Zadzwonisz do Jai'a?- spytała
- Czy dzisiaj jedynym tematem do rozmów jest Jai? Prawie cały czas o nim rozmawiamy.
- Tak, to jedyny temat hahah- Ashley zaczęła się śmiać- a tak na poważnie. Powinnaś coś z tym zrobić. Takie coś nie przytrafia się na co dzień. Wykorzystaj swoją szansę- powiedziała poważnie. 
- Ale jak ty to sobie wyobrażasz? Że zadzwonię do niego i powiem 'hej, to ja'?
- Chociażby- znowu się uśmiechnęła- dzwoń do niego.
- Teraz?- spytałam trochę przerażona perspektywą rozmowy z nim.
- Tak, teraz.
- Okej...- sięgnęłam do torby i zaczęłam szukać ulotki z numerem telefonu. Przegrzebałam całą torbę, zaglądnęłam do wszystkich zeszytów i stwierdziłam, że nie mam tej ulotki.
- Jest jeden problem- powiedziałam do Ashley.
- Jaki?
- Nie mam ulotki.
- Jak to?! Pokaż torbę- Ashley zrobiła dokładnie to samo co ja przed chwilą- faktycznie jej nie ma. Co z nią zrobiłaś?
- Nie mam pojęcia. Widocznie musiałam ją wyrzucić przez przypadek.
- Szkoda...
Wielka szkoda- pomyślałam. Chciałabym do niego zadzwonić. Co prawda bałabym się strasznie, ale w końcu bym to zrobiła. Teraz nie miałam jak. Niestety. Z Ashley pożegnałam się jakieś 100 metrów od mojego domu. Tatę zastałam siedzącego w ogrodzie. Jak zwykle pracował.
- Wróciłam!
- Jak minął pierwszy dzień w nowej szkole?
- Myślałam, że będzie gorzej. Poznałam bardzo miłą dziewczynę. Mieszka niedaleko nas.
- Bardzo się cieszę.
- Zapisałam się też do kółka plastycznego.
- Na prawdę?
- Tak. W końcu będę chodzić na jakieś zajęcia. 
- Cieszę się.
Wiedziałam, że się nie cieszył. Nigdy nie popierał mojej pasji. Nie wiem kompletnie dlaczego. Niby co dziwnego jest w rysowaniu? Zdenerwowałam się trochę na niego. Poszłam do pokoju i nie wychodziłam z niego przez resztę dnia.
                                             
*                              *                            *
     Po powrocie ze szkoły poszedłem od razu do swojego pokoju. Jakoś nie miałem ochoty na obiad. Zawsze wtedy rozmawiamy o tym co przytrafiło się nam w ciągu dnia. Przyznaje, podoba mi się to. Dzięki temu zbliżamy się do siebie, ale co miałem dzisiaj opowiedzieć. Że spotkałem dziewczynę moich marzeń? Nie, to nie wchodziło w grę. Zaraz mama zaczęłaby się o wszystko wypytywać. Co prawda Luke wie o wszystkim, ale wiem, że nic o tym nie wspomni. Usiadłem na łóżku, włożyłem słuchawki w uszy i zacząłem słuchać Nirvany. Co chwila patrzyłem na telefon sprawdzając czy nie przyszła żadna wiadomość. Miałem nadzieję, że dziewczyna, której dałem numer odezwie się do mnie. 
- No i jak tam? Halo, Jai!- Luke wyrwał mi słuchawki z uszu. 
- Weź spieprzaj.
- Uuu coś mój braciszek nie w sosie. Co się dzieje? 
- Nic. Wkurzam się, bo ta dziewczyna się nie odzywa. 
- Coś nowego, no nie? Do tej pory nie przytrafiało ci się to. Dziewczyny dobijały się do ciebie drzwiami i oknami. 
- Jai! Masz gościa!- usłyszałem jak mama woła mnie z dołu.
- Już idę mamo!- zbiegłem po schodach. Gdy dotarłem do drzwi stanąłem jak wryty.
- Hej.
- Cześć Megan. Co tutaj robisz?- nie miałem pojęcia skąd ma mój adres ani po co tutaj przyszła. 
- Po prostu chciałam cię zobaczyć. Masz trochę czasu? -uśmiechnęła się do mnie. 
- Nie za bardzo- nie miałem najmniejszej ochoty gdziekolwiek z nią iść. 
- No chodź- pociągnęła mnie za rękę- zajmę ci tylko chwilę. 
Przez jakiś czas szliśmy w milczeniu. Miałem już tego dosyć. Wkurzała mnie ta dziewczyna. Odkąd pamiętam starała się do mnie zbliżyć. Może i jest ładna, ale według mnie nie ma w niej niczego interesującego, oprócz urody oczywiście. Typowa dziewczyna do zabawy. A ja nie jestem takim typem faceta. Co pozna dziewczynę, pobawi się jakiś czas i zostawi. 
- Bierzesz udział w talent show? - w końcu się odezwała. 
- Jeszcze nie wiem. A ty?
- Chyba tak. O ile znajdę kogoś kto zechciałby mi towarzyszyć. 
- Mmmhm
- Może mógłbyś mi pomóc?  Chciałabym zaśpiewać i potrzebuję kogoś kto mógłby zagrać na gitarze. Wystąpilibyśmy jako duet. Cudowny pomysł, prawda?
- Nie wiem czy dam radę. Mam teraz masę zajęć, więc byłoby ciężko znaleźć na to czas.
- Szkoda- wyraźnie posmutniała- daj znać gdyby coś się zmieniło.
- Okej.
Spacerowaliśmy jeszcze krótką chwilę, po czym stwierdziła, że musi już iść. Na pożegnanie dała mi buziaka w policzek i odeszła. Skierowałem się w końcu do domu. Po drodze spotkałem Skip'a.
- Siema stary, dobrze że cię widzę. Masz jutro czas?- spytał Skip.
- Nie bardzo. Mam lekcje do późna, a później jeszcze zajęcia plastyczne. Dlaczego pytasz?
- Myślałem, że się wszyscy spotkamy i powygłupiamy, jak to mamy w zwyczaju- zaśmiał się dosyć głośno.
- Kurde, a może przełożymy to na piątek?
- Okej, pogadam z James'em, a ty ze swoimi braćmi.
- W takim razie do zobaczenia.
- Trzymaj się- klepnęliśmy siebie po ramionach i każde z nas poszło w swoją stronę.
   Daniel był jednym z moich najlepszych przyjaciół. Znałem go od dzieciństwa. Podobnie jest z James'em. Odkąd pamiętam zawsze, gdy mieliśmy wolny czas spotykaliśmy się w piątkę. Ja, Luke, Beau, James i Daniel. Jako dzieci najczęściej chodziliśmy na plac zabaw albo jeździliśmy na rowerach. Pamiętam, że świetnie się wtedy bawiliśmy. Teraz sporo się pozmieniało. Każdy jest zajęty sobą, mamy własne sprawy. Z tego powodu spędzamy coraz mniej czasu razem. Jednak kiedy dojdzie już do spotkania nie możemy przestać ze sobą rozmawiać. Bez przerwy nawijamy haha. Uwielbiam ich i wiem, że w każdej chwili mogę na nich liczyć. Ciągle rozmyślając nawet nie zauważyłem, że dotarłem do domu. Spojrzałem na zegarek. Było już dosyć późno. Mama siedziała w salonie i rozmawiała przez telefon. Pewnie babcia do niej zadzwoniła. Rozmowy telefoniczne były ich rytuałem. Dzwoniły do siebie co najmniej dwa razy w tygodniu i streszczały wszystko co się przytrafiło w ciągu tych kilku dni. Zaglądnąłem do pokoju Beau. Brata nigdzie nie było. Pewnie poszedł na jakąś imprezę. Skończył szkołę, nie pracuje, więc ma mnóstwo wolnego czasu. Wchodząc do mojego pokoju spojrzałem w stronę pokoju Luke'a. Drzwi były zamknięte, pewnie Lukey już spał. Trochę wcześnie jak na niego, ale cóż. Widocznie miał ciężki dzień.
Sam nie byłem lepszy. Gdy tylko położyłem się w łóżku od razu zasnąłem.
*                            *                                 *

I jak się podoba? Zachęcam do komentowania (:
Przepraszam, że tak rzadko pojawiały się nowe posty. W tym roku zdawałam maturę i nie miałam na to kompletnie czasu. Obiecuję, że teraz będę pisać znacznie częściej. 

3 komentarze:

  1. Do dobrze, że rozdziały będą częściej, bo na ten strasznie się naczekałam!
    Świetne opowiadanie, czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam z niecierpliwością na kolejny, zapraszam do siebie xx
    http://thejanoskinsfanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń